niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 6

Nora's Pov

Wyszedł.... Nie chciała mu nic mówić. To wszystko mnie przytłaczało. Nie wiedziałam jak sama dam sobie radę z tym wszystkim. Nie jestem już tą samą osobą co wcześniej. Nie jestem człowiekiem... . To mnie przerasta. Dowiedziałam się o tym dzisiaj.... i zdałam sobie zprawę, że w moim życiu było kilka dziwnych przypadków,które nie powinny przytrafiać się zwykłym osobom, takim jak moja mama. Jakieś dwa miesiące temu siedziałam w kuchni na blacie i piłam mleko z szklanki, mama zmywała naczynia. W pewnym momencie szklanka wyślizgnęła mi się z dłoni i rostrzaskała się na kafelkach. Mama spojżała się na podłogę, pstryknęła palcami i w jednej sekundzie na podłodze stała szklanka zmlekiem. Po rozbiciu nie było żadnego śladu. Spojrzałam się wtedy na nią podejżliwie, a dalej nie pamiętam co się działo. Dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę. Nie będę się przejmować Matem. Przyznaję bez bicia że mi się podoba, ale nie będę nic z tym robić. Nie podobam mu się, to widać gołym okiem, a pozatym on pewnie ma już dziewczynę. To było bardzo miłe że przyszedł do mnie, ale nie miałam ochoty na rozmowę z nikim, chciałam zostać sama. Zostać sama z problemami.
Leżałam przez całe popołudnie w łóżku starając w jaki kolwiek sposób ogarnąć wszystko. Za 15 minut miała być kolacja. Wykąpałam się, przebrałam w czyste ciuchy i zeszłam na dół. Z kuchni dobiegały śmiechy. Uśmiechnęłam się przelotnie i weszłam do kuchni. Mat opierał się o blat i śmiał się. Zakryłam usta gdy zobaczyłam Anabele i jakiegoś chłopaka tarzających się po ziemi. Chłopak łaskotał Anabele, ktróra próbowała się mu wyrwać. Za dłonią, którą zakrywałam usta pojawił się  uśmiech zaskoczenia. Mat popatrzał się na mnie i zerkną na chłopaka łaskotającego Anabele. Dziewczyna krzyczała żeby przestał i nieustannie próbowała mu się wyrwać.

-Will!!- Wykrzykną po chwili. Chłopak pokładający się na ziemi podniósł głowę i spojrzał na niego, później jego wzrok powędrował  na mnie. Zdjęłam dłoń z ust i uśmiechnęłam się. Chłopak odwzajemnił uśmiech i podniósł się z ziemi. Anabele też wstała, miała lekkie rumieńce na policzkach, uśmiechała się miło. Poprawiła pogniecione ubranie i otrzepała spodnie. Mat przyglądał mi się uważnie, krępowało mnie to. Po cholerę on się tak gapi?! 
-Przepraszam- Podszedł do mnie i podał mi dłoń- Jestem Will, a ty zapewne jesteś Nora?- Skinęłam głową. Chłopak był wyższy ode mnie, miał około 180 cm wzrostu. Grzywka opadała mu na twarz i lekko skręcała w lewą stronę. Miał nieziemski uśmiech i był przystojny. Boże...dlaczego u mnie w szkole takich nie ma?

Po zjedzonej kolacji odbyło się losowanie mające na celu wybranie osoby, która pozmywa naczynia. Każdy z nas miał napisać swoje imię na małej karteczce i wrzucić do plastikowej miski. Pani Izabele wyciągnęła jedną z karteczek i oznajmiła że dzisiaj ja zmywam naczynia. Cudownie prawda? Gdy wszyscy wyszli z kuchni zabrałam się za zmywanie naczyń, było tego dosyć sporo. W pewnym momencie nie popatrzałam co biorę do ręki, wydawało mi się że tam leżał tależ, ale okazało się to być błędęm. Złapałam za ostrze noża, który był ubrudzony ketchupem. Nóż ześlizgną się po mojej wewnętrznej stronie dłoni i upadł z głośnym brzękiem na podłogę. Poczułam mocne szczypanie w wewnętrznej  stronie dłoni, przeprowadzona przez nią była linia, z której stróżką spływała krew. Wpatrywałam się w nią zdezorientowana. Po policzku spłynęła mi pojedyńcza łza. Rana strasznie szczypała i mocno krwawiła. Pojedyńcze krople krwi skapywały na granitową podłogę. Do kuchni wszedł Mat, jego wzrok zatrzymał się na mojej krwawiącej dłoni. No super... jeszcze jego było tu potrzeba. Spojrzałam się na nieg przepraszającym wzrokiem.

-Przepraszam- Wydukałam niepewnie. Chłopak miną nóż leżący na podłodze i podszedł do mnie.

-Jak ty żeś to zrobiła?- Pokręcił dezorientująco głową, złapał delikatnie moją dłoń i przyłożył do niej czystą, białą kuchenną szmatkę. Nie odpowiedziałam na jego pytanie. Patrzałam się w ziemię- Poczekaj tu, zaraz wrócę- Wyszedł z kuchni. Podeszłam do stołu i usiadłam na jednym z krzeseł. Szmatka robiła się już lekko czerwona od krwi. Mat wrócił do kuchni z czerwonym pudełkiem. Postawił go obok moich nóg i ukląk przede mną. To było bardzo urocze z jego strony. Wyjął z pudełka białą gazę i nasączył ją wodą utlenioną. Białą szmatkę rzucił do zlewu, a gazę przyłożył do wewnętrznej strony mojej dłoni. Poczułam lekkie szczypanie, które po chwili ustąpiło. Ponownie sięgną do pudełka i wyją z niego bandaż, starannie owiną nim moją dłoń. Zamkną pudełko i wstał.

-Dziękuję- Podziękowałam.

-Następnym razem bardziej uważaj- Wytarł podłogę i odłożył nóż do zewu- Idź  do pokoju, już raczej nie jesteś w stanie pozmywać naczyń- Nakazał i zabrał się za zmywanie. Zachowywał się dziwnie. Wkurzyłam go czymś? Znowu? Posłusznie poszłam do pokoju. Zapaliłam światło i usiadłam na sofie. Spojrzałam na zabandażowaną dłoń. To było dziwne uczucie, kiedy bandażował mi ją. Oparłam się wygodnie i podkuliłam nogi. Pochwili  siedzenia w ciszy usłyszałam pukanie do drzwi. Zwlekłam się z kanapy i otworzyłam drzwi. Do środka wszedł Mat. Zamknęłam drzwi za nim. Usiadł na sofie i przyglądał mi się. No super....

-Co chcesz?- Zapytałam nieprzyjemnym tonem krzyżując ręce na klatce piersiowej.

-Chciałem porozmawiać- Odpowiedział wpatrując się w moją twarz.

-O czym?- Zapytałam nadal stojąc w tym samym miejscu.

-Nora... ja....-Dukał. Spuścił wzrok w ziemię- Jestem twoim Aniołem Stróżem- Zatkałam dłonią usta. Co? On? Nie spodziewałam się. Mogłam się domyślić, że to on... Uratował mnie przed sługami Vicktora, opowiedział mi o sobie, opatrzył mi dłoń. Nie wiedziałm co powiedzieć, zatkało mnie. On mnie pilnował przez te dwa lata. Co teraz?

-Wyjeżdzam jutro- Dodał. Dlaczego wyjeżdza? Po co? Na długo? Nie chcę żeby wyjeżdzał, nie teraz. A jeżeli go już nie zobaczę? Nie wiedziałam co powiedzieć. Byłam mu wdzięczna za to że mnie chroni, nie wiedziałm jak mu to  powiedzieć. Nie chcę żeby wyjeżdzał. Wstał z kanapy, podszedł do mnie, złożył delikatnego buziaka na moim policzku.

-Do zobaczenia- Wyszedł z pokoju cicho zamykając za sobą drzwi. Stałam jak wryta. Byłam w totalnym szoku. Opadłam bezsilnie na kanapę. Mat jest moim Aniołem Stróżem. Nie chciałam żeby wyjeżdzał, chciałam żeby został ze mną, tutaj. Potrzebuję go...

Następnego dnia wstałam zmęczona, sama nie wiem czym. Zwlekłam się z łóżka i nerwowo przeczesałam włosy. Przebrałam się z piżamy w codzienne ciuchy i usiadłam na sofie. Dopiero teraz zaóważyłam że w rogu pokoju stoi pokrowiec z gitary, podeszłam do niego. Położyłam pokrowiec na ziemi i otworzyłam go, w środku znajdowała się czarna giatara akustyczna. Uwielbiałam grać na gitarze, ale wstydziłam się grać przy kimś. Chwyciłam ostrożnie gitarę i zaczęłam grać Everybody Hurts - Avril Lavigne. Do śniadania było jeszcze 15 minut odłożyłam gitarę i poszłam do łazienki uczesać włosy. Splotłam je w luźny warkocz na bok i wyszłam zpokoju. W Instytucie panowała grobowa cisza. Zeszłam na dół i weszłam dok uchni. Przy stole siedziała sama Anabele. Usiadłam obok niej.

-Hey- Przywitałam się. Dziewczyna uśmiechnęła się przelotnie. Jadła kanapkę- Gdzie reszta?- Zapytałam zastanawiając się gdzie jest reszta domowników.

-Mat wyjechał, Will siedzi w swoim pokoju, Roberta nie ma już od 5 dni a rodzice są w swoim gabinecie- Odpowiedziała. Skinęłam głową. Robert?.. nie znam go chyba....- Częstuj się- Podsunęła mi talerz z kanapkami, wzięłam jedną i ugryzłam- Do instytutu nie długo przyjedzie siostra Roberta. Nie jest zbyt miła i uprzejma. To rodzaj dziewczyny, która musi dostać to co chce- Wyjaśniła. Nie podobał mi się fakt że do Instytutu przyjedzie jakaś dziewczyna, ale nie miałam nic do gadania.

-Taka lalunia?- Zapytałam. Anabele zaśmiała się, a ja dołączyłam do niej.

-Dokładnie- poparła mnie. Gdy zjadłam śniadanie wróciłam do swojego pokoju. Anabele musiała wyjść do biblioteki oddać wypożyczone książki. Zastaniawiało mnie na ile wyjechał Mat i po co. Nie chciałam się o to pytać Anabele, bo zabrzmiało by to dziwnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz