niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 5

Mat's POV :

Jej kojący dotyk na moich skrzydłach podziałał jak narkotyk. Chciałem więcej, ale powstrzymałem się. Pod jej delikatnym dotykiem wybudziłem się z koszmaru, który trwał przez całe moje życie. Początkiem niego była śmierć moich rodziców. Później było coraz gorzej. Z czasem zamykałem się w sobie, marząc o zemście na Victorze. Wszystko zmieniło się gdy dostałem zlecenie. Miałem jej pilnować. Po roku pilnowania Nory postanowiłem być jej Aniołem Stróżem. Z wielu powodów podjąłem tą decyzję. Uwielbiałem patrzeć jak śpi. Godzinami przesiadywałem nocą w jej pokoju wpatrując się w nią. Przyzwyczaiłem się do jej słodkiego śmiechu. Była całkiem inna niż wszystkie dziewczyny, które do tej pory poznałem. Podobna do mnie. Nie zdawała sobie sprawy że posiada potężną moc. Była zagubiona. Zawsze chciałem podejść do niej i przytulić ją, ale nie mogłem. Jej matka mi zabroniła. Teraz, gdy jest blisko mnie, boję się cokolwiek zrobić. Boję się, że zrobię jej krzywdę. Przez te dwa lata, kiedy obserwowałem ją co dzień dziewczyna strasznie schudła. Gdy szliśmy w stronę swoich pokoi nie odezwałem się do niej wcale. Miałem mętlik w głowie. Pojutrze miałem wyjechać aby pomóc mojemu wujowi w przygotowaniach do bitwy z Victorem. Chciałem w niej uczestniczyć, ale niestety zabroniono mi. U wuja miałem spędzić około dwa tygodnie. Nie był to mój pierwszy dłuższy wyjazd, ale muszę znaleźć opiekuna dla Nory. Zbyt bardzo się o nią boję Nie zostawię jej na dwa tygodnie bez opieki. Poproszę Willa, na pewno się zgodzi jej przypilnować. A przy okazji zajmie się czymś innym niż graniem w gry komputerowe.
Obiad miał być dopiero za 20 minut, więc miałem czas żeby pójść i porozmawiać z Willem. I tak zrobiłem.

-Will- Wszedłem bez zaproszenia do jego pokoju. Jak zwykle siedział przy komputerze ze słuchawkami na uszach i grał w jakąś durną grę. Czy on nigdy nie dorośnie?- Will, do cholery!- Wrzasnąłem na chłopaka. Energicznie odwrócił się i ściągną słuchawki.

-Czego?- Zapytał z wrogością w głosie.

-Potrzebuję twojej pomocy- Odezwałem się równie nieprzyjemnym tonem głosu.

-Zamieniam się w słuch- Uśmiechną się jak debil.

-Potrzebuję żebyś przypilnował dziewczyny podczas gdy ja będę u wujka- Oznajmiłem stanowczo.

-Uuuuu- Potarł prawą dłoń o lewą- Co to za laska?- Zapytał pogardliwie.
-Nora Steele. Jest u nas w Instytucie od przedwczoraj. Pewnie słyszałeś o niej- Odpowiedziałem.

-Tak, Robert coś gadał- Westchną- Ma chłopaka?-Zapytał. Cały Will... ale nie pozwolę mu jej tknąć. Popatrzałem się na niego wzrokiem mówiącym "zabiję, jeśli ją tkniesz".

-Nie- Opowiedziałem wrogo- Jeżeli ją tkniesz to cię zapierdzielę- Oby dwaj się zaśmialiśmy. Willa zawsze traktowałem jak  bardzo dobrego przyjaciela. Znaliśmy się od małego. A jeśli chodzi o Roberta.... to nie dogadujemy się z nim najlepiej. To nie znaczy że ja go nie lubię, tylko on jest strasznie cichy. Zawsze robi to co chce i jest dziwny.

Na obiedzie nie było Nory. Chciałem pójść po nią, ale Anabele zatrzymała mnie i powiedziała żebym poszedł do niej po obiedzie. Zjadłem szybko i bez słowa wyszedłem z kuchni. Szedłem szybkim krokiem w stronę jej pokoju. Chwyciłem za klamkę i cicho otworzyłem drzwi. Dziewczyna leżała skulona na rozłożonej sofie, do jej brzucha przytulony był Filemon, kot mojej siostry. Pojedyncze kosmyki włosów opadały lekko na jej oczy. Podszedłem bliżej i odgarnąłem je. Kot ziewną, bardziej wtulił się w jej brzuch i ponownie zasną. Uśmiechnąłem się przyjaźnie i skierowałem się do drzwi. Złapałem cicho za klamkę i nacisnąłem ją.

-Nie wychodź, proszę- Odezwała się zaspanym głosem. Odwróciłem się i spojrzałem w jej oczy. Były przekrwione od płaczu. Uśmiechnęła się, ale nie na długo.

-Przepraszam że cię obudziłem- Przeprosiłem. Dziewczyna odgarnęła włosy na plecy i oparła się o ścianę do której przylegała złożona sofa. Kot leniwie podniósł się, ziewną i zaczął czyścić swoje zmierzwione futerko.

-Czemu płakałaś?- Zapytałem wpatrując się w jej twarz. Dziewczyna westchnęła cicho
.
-Nie płakałam- Zaprzeczyła cicho i spuściła głowę wpatrując się w Filemona. Kłamała. Musiał być jakiś powód, dla którego to zrobiła.

-Nie kłam- Odezwałem się wrogo. Przestraszyła się. Nie chciałem tego. Nie chciałem żeby się mnie bała. Podciągnęła kolana pod brodę i schowała w nich twarz. Czemu kłamała?
-Przepraszam- Odezwała się cicho. Ledwo ją usłyszałem z końca pokoju. Westchnąłem lekko i podszedłem do łóżka i usiadłem na jego końcu.

-Powiesz mi dlaczego płakałaś?- Zapytałem lekko.

-Czemu cię to tak bardzo obchodzi?- Zapytała. Chciałem jej powiedzieć że jestem jej Aniołem Stróżem i mam obowiązek ochrony jej. Chciałem ją przytulić i pocieszyć, ale bałem się. Chciałem ją mieć tylko dla siebie, ale to nie jest możliwe, ona nie jest typem dziewczyny, które lubią chłopaków takich jak ja. 

-Dobrze, to nie mów- Odezwałem się pogardliwie i wyszedłem z pokoju. 
_***_
Przepraszam że taki krótki rozdział, ale oststnio nie mam czasu żeby pisać.
Rozdziały będą się pojawiać co tydzień w weekendy :-)
Dziękuję, że ktokolwiek czyta ^.^ 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz