poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 1

Londyn. poniedziałek. 2 tydzień wakacji.

    Zakupy były genialne. Kupiłam 6 bluzek, 2 pary spodni i czerwoną koszulę w kratę. Pojechałam na nie z Vicki- moją przyjaciółką, kupiła o wiele więcej rzeczy niż ja. Po wyjściu z galeri by łam wykończona łażeniem po sklepach i przymierzaniem tony ciuchów. Vicki w porównaniu do mnie ma bardzo dużo energi (jeżeli chodzi o zakupy), ale jest strasznie leniwa. Ma długie kruczoczarne włosy, jest wysoka i chuda. Uwielbia jeść i nienawidzi sportu. Oby dwie posiadamy samochody. Vicki ma małego Smarta w kolorze czarno-czerwonym, a ja Range-Rover'a pogłębionego w matowej czerni. Od zawsze uwielbiałam masywne samochody, ale dosyć długo zajęło mi uzbieranie na niego. Pracowałam trzy lata w kawiarni mojej cioci na obrzeżach Londynu. Trudno było pogodzić szkołę z pracą, ale jakoś dałam radę. W weekendy dorabiałałam na wyprowadzaniu psów moich jedynych sąsiadów, czasami robiłam im zakupy albo grabiłam liśćie jesienią. Mama nie była zbytnio zadowolona że znalazłam sobie pracę, ale była także dumna że dążę do celu i nie polegam na innych. Co prawda ona też dołożyła swoje oszczędności do tego samochodu, i jestem jej bardzo wdzięczna za to.

   Mam dosyć specyficzne imie-Nora i mam 18 lat. Mieszkam z mamą na obrzeżach londynu. Mieszkamy na kompletnym odludziu. Przeprowadziłyśmy się tutaj po śmierci mojego ojca,  (ok 4 lata temu). Przez pierwsze trzy lata mieszkaliśmy tu z moim dziadkiem (ojcem mamy), który później zmarł, a mama odziedziczyła dom w spadku. Na parceli znajdowała się także ogromna szopa z sianem w środku i drewnem do kominka. Do mojej mamy należał także ogromny las, z którego dziadek przynosił drewno na opał. Mama zakazała mi do niego wchodzić, szczerze nie miałam takiego zamiaru. Był strasznie ciemny i straszny. Obok nas znajdował się jeszcze jeden dom. Mieszkały w nim dwie już w podeszłym wieku panie i trzy psy rasy York. To ich psy wyprowadzałam.Panie Były bardzo miłe, ale bardzo skryte. Prawie w ogóle nie wychodziły z domu. 

   Jakiekolwiek sklepy z artykułami sporzywczymi lub centrum Londynu, było oddalone od naszego domu o 15 km, czyli ok. 20 minut samochodem. W okolicy zawsze było cicho i spokojnie. Przyzwyczaiłam się do tego. przed przeprowadzką tutaj, mieszkałam z mamą i ojcem  w Kaliforni, to dosyć daleko stąd. W Kaliforni jestcały czas ciepło i głośno, a w Londynie pogoda zmienia się z godziny na godzinę. Raz pada deszcz, a jakieś 15 minut później jest gorąco i świeci słońce. Na początku byłam sceptycznie nastawiona do przeprowadzki tutaj. Byłam bardzo przywiązana do domu w Kaliforni i do osób, z którymi się przyjaźniłam. Ale potygodniu mieszkania tutaj, przekonałam się że nie jest aż tak źle, poznałam wiele osób, a w tym Vicki. Oby dwie jesteśmy dowodem że przeciwieństwa się przyciągają. Przyjaźnimy się już cztery lata i dogadujemy się doskonale. Ona jest całkiem inna. Ja Mam proste, długie sięgające do ud jasnobrązowe włosy i błękitne oczy.Jestem bardzo chuda i niska. Uwielbiam sport. Kiedyś chciałam wybrać się z Vicki pobiegać, ale stwierdziła że jestem chora umysłowo i że nie będzie biegać po ulicach i to jeszcze w wakacje. Ostatecznie skończyło się na tym, że sama poszłam biegać, a Vicki pszła ze swoją mamą do kina. Vicki uwielbia imprezować i jest bardzo towarzyska, ja nie zabardzo lubię imprezy (geny po mamusi). Jak ostatnim razem udało jej się mnie wyciągnąć na imprezę to o mało nie doszło do wypadku samochodowego dwa tygodnie temu w sobotę.Wracając samochodem z imprezy u znajomego ja prowadziłam, gadałyśmy na różne tematy, śmiałyśmy się i wygłupałyśmy. Zamiast patrzećna jezdnię patrzałam na czerwoną jak burak Vicki. Nie zaóważyłam samochodu wyjeżdzającegoz z za zakrętu, na szczęście Vicki zaóważyła go 
w porę i zaczęła krzyczeć Chamuj!!  i w porę wychamowałam przed samochodem. Kierowca samochodu wyjeżdzającego z za zakrętu posłał nam wrogie spojżenia i odjechał z piskiem opon. Dokładne zapamiętałam jego wygląd, a najbardziej oczy. Były ciemno brązowe i odbijało się w nich światło lamp ulicznych. Chłopak, na oko był w moim wieku. Był nieziemsko przystojny. Miał biały T-Shirt i rozpiętą czarną skurzaną kurtkę. Na szyi miał złoty łańcuszek. To był jednorazowy przypadek, w którym jakiś chłopak bardzo mi się spodobał. Większość chłopaków z mojej szkoły było debilami i strasznymi sztywniakami, ale jego nie widziałam nigdy w Londynie.

   Gdy w końcu po zakupach z Vicki dotarłam do domu, miałam pragnienie gorącej kąpieli i długiego snu. Otworzyłam bramę wjazdową i wjechałam na podwórko. Samochód zaparkowałam w garażu, zabrałam zakupy z tylniego siedzenia i weszłam trzema schodkami na drewnianą weradnę. Weszłam do środka energicznie naciskajac na psującą się klamkę. Uderzyło mnie przyjemne ciepło i zapach wanilli i cynamonu. 

-Wróciłam! -Wykrzyknęłąm zdejmując szybko czarne botki z ćwiekami po bokach i na czubku. Na sobie miałam czarne leginsy i czarno-czerwoną koszulę w kratę, była przedłużana z tyłu i miała metalowe guziki. 

-Kolacja na stole! -Oznajmiła. Od razu poszłam do kuchni zostawiając wszysktie kupione rzeczy w przedpokoju. Przy blacie kuchennym stała mama. Przez ramię miała przewieszoną białą szmatkę z czerwonymi kropkami, włosy miała upięte w luźnego koka. Posłała mi lekki uśmiech zabrała miskę z sałątką i postawiła na stole. Usiadłam cicho odsuwając krzesło, mama siadła na przeciwko mnie i wpatrywała się w serwetki leżące obok wazonu ze sztucznymi kwiatami.

-Jak zakupy? -Zapytała nakładając sobie sałatkę na tależ i podała mi miskę.

-Zakupy udane, ale jak narazie mam dosyć na przyszłe trzy tygodnie. Wszystko mnie boli- Odpowiedziałam grzebiąc widelcem w sałatce. 

-To dobrze,  a co kupiłaś?- Zabrała się za jedzenie sałatki. 

-6 bluzek, dwie pary rurek- jedne ciemno-niebieskie, a drugie kremowe. Kupiłam też niebiesko-czarną koszulę w kratę- Odpowiedziałam, wstałam od stołu i odniosłam do kuchni talerz z rozgrzebaną przezemnie sałatką. Nie byłam głodna. 

-Pokarzesz?- Pojawiła sie tuż za mną także ze swoim talerzem i włożyła go do zmywarki. 

-Mogła bym pokazać ci je jutro? Jestem strasznie zmęczona łażeniem po sklepach i przymierzaniem tony ciuchów- Westchnęłam i oparłam się o blat. 

-Nora... Ja jutro wyjeżdzam, muszę pomóc przy wypełnianiu jakiś papierów na delegacji. Szef ma podpisać kontrakt na rozbudowę firmy- Oznajmiła cichym głosem. Nie lubiłam gdy wyjeżdzała. Zostawiała mnie zawsze na kilka dni samą. Zazwyczaj wtedy Vicki nocowała u mnie. 

-Przepraszam- Odezwała się po chwili. Wiedziałam że to nie jej wina, taką ma pracę. powinnam się już dawno przyzwyczaić, ale nie czułam się pewnie w tym domu. Miałam wrażenie że ktoś mnie obserwuje. 

-Nie przepraszaj, to nie twoja wina. A ubrania, które kupiłam pokarzę ci jak wrócisz- Przytuliłam się do niej. Pocałowała mnie w policzeki szepnęła krótkie "do zobaczenia za 4 dni" i poszła do swojej sypialni. Posprzątałam wszystkie naczynia i wsadziłam do zmywarki. Chwilę jeszcze stałam w kuchni zastanawiając się co jutro mogę robić. Vicki wyjeżdza jutro rano do babci, więc będę skazana na samotność do puki mama nie wróci. Poszłam do swojego pokoju, zabrałam z niego krótkie spodenki i czarną bluzkę z logo Linkin Park. Był to mój ulubiony zespół. Kochałam ich muzykę. Udałam się do łazienki z zamiarem gorącej kąpieli. Napuściłam gorącej wody do wanny, rozebrałam się i weszłam do wanny. Nad wanną było ogromne okno z widokiem na migoczące gwiazdy, które zawsze przypominały mi o moim ojcu. 

Często płakałam z jego powodu. Byłąm bardzo do niego przywiązana, kochałam go. Był całym moim małym zasranym światem, który zawalił się. Została z niego ruina i wspomnienia. Choć to wszystko zdarzyło się tak dawno, ja nadal odczówałam ogromny ból, który zamiast zanikać jeszcze się nasilał. Czułam ogromną pustkę i smutek. Tęskniłąm za jego donośnym głosem gdy szukał mnie po całym domu jak bawiliśmy się w chowanego. Tęskniłam za tym jak mnie podnosił i przytulał, za jego zapachem i stylem bycia. Był idealny.... I dlaczego to musiało się przytrafić akurat mi ?! Dlaczego?!- Krzyczałam w myślach, a po moich policzkach płynęły słone łzy. Mój ojciec nie umarł z przyczyn naturalnych.... Został zamordowany, na moich oczach w rocznicę ich ślubu...

WSPOMNIENIE:

-Zabieram was dzisiaj do restauracji na obiad!- Oznajmił ucieszony, złapał mamę za rękę i splótł jej palce ze swoimi. Zrobiłam zdziwioną minę, nie wiedziałam o co chodzi. Było rano i jeszcze nie do końca się obudziłam. Staliśmy w jadalni po zjedzonym śniadaniu. Wszyscy mieli idealne chumory i uśmiechy na twarzach. Mama wtuliłą się w ramię Garego, a ja opierałam sięo krzesło od stołu i uśmiechałam się.

-Dlaczego?- Zapytałam i podeszłam do niego, byłam bardzo niska. Sięgałam mu zaledwie do bioder. Objełam go moimi chudymi rączkami i przytuliłam się. Wszyscy jeszcze byliśmy w piżamach i kapciach. 

-Dzisiaj jest rocznica mojego ślubu z twoją mamą- podniósł mnie i zmierzwił moje długie włosy, na co ja zareagowałam śmiechem.- Już jedenasta, czas zacząć się szykować, stolik jest zarezerwowany na 13.- Oznajmił i postawił mnie na ziemi. Cieszyłam się bardzo. 

-No to chodźmy- Mama zabrała mnie za rękę i poszłyśmy na górę. 
O 12:30 byłyśmy gotowe i ze wspaniałymi chumorami siedziałyśmy w samochodzie taty, który wiózł nas do restauracji. Mama miała czerwoną sięgającą do ziemi sukienkę i czerwone lakierki. Włosy miała upięte w starannego koka, a makijaż delikatny. J miałam na sobie śnieżnobiałą sukienkę do kolan z koronką i czarną wstążeczką  przechodzącą przez biodra. Miałam czarne baleliny z kokardkami na czubkach, a włosy opadały mi falami na ramiona. Tata miał na sobie elegancki, czarny garnitur i dopasowane do niego świerzo wypastowane buty. 

Gdy dotarliśmy do restauracji w centrum miasta, kelner zaprowadził nas do zarezerwowanego wcześniej przez mojego tatę stolika. Podał nam karty i w ciszy odszedł. W restauracji było spokojnie i przytulnie. Panowała tu przyjemna atmoswera. Po zamówieniu dań kelner odszedł od naszego stolika i udał się do kuchni. Wszyscy siedzieliśmy w ciszy i uśmiechaliśmy się do siebie. Rodzice spokojnie popijali szampana. 

W pewnym momencie podeszło do nas trzech zamaskowanych męszczyzn ubranych całkowicie na czarno. Usłyszałam tylko cichy szept mojego ojca "O nie". Już wiedziałam że coś jest nie tak. Jeden staną obok mojej mamy, aby zatorować jej wyjście od stolika. Drugi odszedł od nas o dwa kroki w tył. Trzeci podszedł do mojego ojca, złapał go za koszulę od garnituru i rzucił nim z ogromną siłą w sąsiedni stoli. Ludzie wybiegali z piskiem z restauracji. Mama przytulała mnie, tak abym nic nie widziała. Tata podniósł się, ale nie obronił się przed kopnięciem w brzuch i upadł na ziemię. Słyszałam swój przeraźiwy krzyk i płacz. Byłam przerażona. Dlaczego oni bili mojego tatusia? Przecież on nic nie zrobił!!- Krzyczałam w myślach. 

-Przestańcie, proszę przestańcie!- Krzyczała moja mama. Płakała głośno.

-Nie, taka była umowa- Oznajmił ten, który torował nam drogę ucieczki. Zaśmiał się, tak jakby to sprawiało mu przyjemność. Wlepiał we mnie zabójczy wzrok. Bałam się. Mama przytuliła mnie mocniej. Słyszałam pojęikwane taty, widziałam jego ból za karzdym razem gdy męszczyzna zadawał mu cios. Tata leżał na ziemi w bezruchu. Twarz miał we krwi, która zciekała na podłogę, utworzyła się już na niej niewielka kałuża. Męszczyzna ukląk obok niego i zaśmiał się. 

-Uciekaj stąd....jak najdalej. I nie wracaj- Wyszeptał tata, zanim męszczyzna z impetem cisną w jego lewą pierś sztyletem- Kocham was- To były jego ostatnie słowa, po których jego powieki zamknęły się, a głowa opadła na prawy bok. Umarł. Płakałam głośno. Wyrywałam się z matczynego uścisku, ale na marne. Męszczyźni uciekli, a do restauracji wbiegło dwóch policjantów i masa lekarzy. Jeden policjant zabrał mnie na ręce i wyniósł z restauracji i posadził w radjiowozie zatrzaskując za mną drzwi. Mama została w środku. Płakała głośno, prośiła aby go uratowali, prosiła żeby wrócił. Ja takrze płakałam, błagałam w myślach, aby tata wrócił, żeby było tak jak dawniej. Ze zmęczenia opadłam na fotel w samochodzie i zasnęłąm. 

KONIEC WSPOMNIENIA. 

Zapłakana wyszłam z łazienki, wróciłam do pokoju. Położyłam się w łóżku i zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz