środa, 11 lutego 2015

Rozdział 3

 Następnego dnia obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Odruchowo złapałam się za nią. Okna były zasłonięte czerwonymi firankami. To trochę dziwne, jak zasypiałam były odsunięte... Zsunęłam koc z siebie i usiadłam na sofie. Nie odczuwałam już żadnego bólu mięśni. Głowa także przestawała boleć. Wstałam. Spojżałam na swoje dłone, były podrapane, a na prawym nadgarstku był ogromny filetowy siniak. Podeszłam do ciuchów leżących na komodzie, wzięłam je do rąk. Po chwili byłam już przebrana. Miałam czarne rurki i biały T-Shirt z lekkim dekoltem. Obok sofy stały czarne skurzane botki, założyłam je. Wszystkie ciuchy były idealnie dopasowane do moich rozmiarów, co trochę mnie dziwiło. Podeszłam do drzwi od pokoju, nacisnęłam klamkę i wyszłam.

Wylądowałam na ciemnym korytarzu oświetlanym przez pojedyńcze lampki ścienne. Podłoga była z gładzonego ciemnego marmuru, ściany były wyłożone dębową boazerią. W równych odstępach od siebie były jednakowe drzwi, zapewne do innych pokoi. Po prawej stronie znajdowały się duże schody prowadzące na dół, a po lewej stronie korytarz ciągną się jeszcze ok 15 metrów i łukiem skręcał w prawo. Postanowiłam że pójdę na dół, i tak też zrobiłam. Ostrożnie zeszłam ze schodów. Stałam przed trzema drogami. Na wprost był korytarz, na jego końcu były ogromne drzwi, Po lewej był korytarz który także miał w równych odstępach drewniane drzwi i kończył się ogromnym oknem przez całą ścianę. Po lewej stronie był ogromny drewniany łuk, który prawdopodobnie prowadził do kuchni, z której wylewały się przyjemne zapachy. stałam w miejscu nie wiedząc gdzie iść. 

-Cześć- Energicznie odwróciłam się do tyłu. Na schodach stała Anabele. Włosy miała spięte w luźnego kucyka. Uśmiechała się. 

-Hey- Przywitałam się przyjaźnie. Dziewczyna zeszła szybko na dół. 

-Widzę że czujesz się lepiej, jesteś głodna?- Zapytała stając obok mnie.

-Trochę- Odpowiedziałam cicho. Dziewczyna zaśmiała się i ruszyła w stronę kuchni. 

-No chodź- Ponagliła mnie. Ruszyłam z nią. Kuchnia, tak jak kuchnia. Na środku stał ogromy stół z rozłożonymi białymi talerzami, kubki, Trzy dzbanki z gorącą cherbatą i trzy cukierniczki. W kuchni było ciepło i przytulnie. Krzesła stojące przy stole były obite czerwonym miękkim materiałem. W środku były też dwie inne osoby. Kobieta i mężczyzna. Obydwoje stali plecami do mnie i Anabele. Nie zauważyli że weszłyśmy do środka. Anabele uśmiechała się. Kobieta prawdopodobnie robiła jajecznicę, a mężczyzna energicznie kroił chleb.

-Mamo?- Odezwała się Anabele kierując swoją wypowiedź do kobiety stojącej przy blacie. Kobieta odwróciła się szybko.

-Wi...- Przerwała gdy jej wzrok powędrował w moją stronę. Wpatrywała się we mnie tak jak w obrazek. Miała wyraźne rysy twarzy i zmarszczki pod oczami.Włosy miała lekko rude i bardzo krótkie. Uśmiechnęła się i prawą ręką  lekko klepnęła mężczyznę, który nadal był zajęty krojeniem chleba. Odwrócił się i także wpatrywał się we mnie. Miał ciemno-brązowe włosy z siwymi pasmami. Pod oczami miał wyraźne cienie. Uśmiechnęłam się przyjaźnie.

-Dzień dobry-Przywitałam się uprzejmie.

-Witaj Noro- Przywitał się - Jestem Johnatan, Johnatan Thigpen- Podszedł bliżej uścisną moją dłoń. Obok niego pojawiła się kobieta.

-Izabele Thigpen- Kobieta także podała mi dłoń, przyjaźnie uścisnęłam ją- Po śniadaniu wszystko ci wyjaśnimy- Skinęłam głową. Izaebele wróciła do swojego poprzedniego zajęcia.

-Siadaj- Anabele poklepałą dłonią krzesło stojące przy stole obok niej. Nawet nie zauważyłam kiedy tam się znalazła. Odsunęłam krzesło i lekko usiadłam. Anabele uśmiechnęła się i sięgnęła po dzbanek z cherbatą i nalała cherbaty do swojego kubka. Podała mi dzbanek, nalałam cherbaty do swojego  kubka, a dzbanek odstawiłam na środek stołu. 

-Anabele?-  Izabele zwróciła się do niej, stawiając na stole dużą miskę z jajecznicą. Kobieta usiadła na przeciwko nas. Obok niej usiadł Johnatan- Widziałaś może chłopaków?- Spojrzała się na nią pytająco.

-Nie- Dziewczyna odpowiedziała szybko i sięgnęła po miskę z jajecznicą. Nałożyła sobie dwie duże łyżki i podała mi miskę. Nałożyłam sobie jedną małą łyżkę i podałam miskę Panu Johnatanowi. Posłał mi przyjazne spojrzenie, odebrał ode mnie miskę i nałożył sobie jajecznicę. Miska później powędrowała w ręce Izabele. Gdy wszyscy mieli na talerzach jajecznicę zaczęliśmy jeść. Pierwsza zjadła Anabele. Wstała, odniosła swój kubek i talerz, włożyła do zlewu. Drugi zjadł Johnatan, a zaraz po nim Izabele ja także skończyłam i odniosłam swój talerz i kubek. 

-To kto dzisiaj zmywa?- odezwała się Anabele łapiąc za swoje bidra.

-Johnatan- Odezwała się Izabele. Mężczyzna popatrzał się na nią błągalnie i ruszył do zlewu. Kobieta zaśmiała się. 

-Anabele, idź poszukać chłopaków- Nakazała jej Izabele. Dziewczyna skinęła głową i wyszła z kuchni.

-Noro...-Zaczęła niepewnie kobieta- Jesteś strasznie podobna do twojej matki, gdy była w twoim wieku- Podeszła bliżej mnie.

-Znała Pani moją matkę?-Zapytałam zaciekawiona.

-Wszyscy ją tutaj znali- Odezwał się Johnatan i staną obok Izabele. 

-Twoja matka jest bardzo potężną Anielicą Noro- Izabele oznajmiła łagodnie- Twój ojciec także- Dodała po chwili. Kim byli?! Nie, nie wierzę. To są jakieś bajeczki. Moja mama jest księgową..... a... a mój ojciec nie żyje. To nie jest normalne. Co ja tu robię? 

-Mieszkali tutaj, w tym Instytucie, aż do momentu w którym ty się urodziłaś. Chcieli cię uchronić przed niebezpieczeństwem i wyjechali do Kaliforni. Postanowili zacząć nowe życie, odciąć się od bycia Aniołami. Twoja mama bała się że znajdzie cię Victor kiedy zaczniesz używać mocy, nauczysz się ją kontrolować. I znalazł cię. Nora, ty także jesteś Aniołem. Twoja matka nic ci nie powiedziała bo nie była na to gotowa. Bała się że cię straci- W moich oczach zbierałysię łzy. Bała się, że straci mnie tak samo jak tatę. Teraz wszystko rozumiem, ale nadal nie dociera domnie fakt że nie jestem normalnym człowiekiem. To jest jak cios. Teraz całe moje życie odwróciło się do góry nogami. Jak mam z tym żyć? Jak żyć ze świadomością że nie jestem normalna? 

-Ale ja nie mam żadnych mocy- Odezwałam się- To bez sensu- Westchnęłam zrezygnowana. 

-Otoż gdy skończyłaś 18 lat twoje moce będą się uaktywniać i w pewnym momencie dojdzie do przemiany. Twoja mama nie chciała aby do tego doszło, ale nie było żadnego sposobu aby to powstrzymać. Jesteś taka sama jak my, Noro- Ostatnie zdanie wypowiedziała ciszej. Jeszcze tydzień temu nie uwierzyła bym w takie bzdury. Zawsze twierdziłam że na świecie nie ma istot nadprzyrodzonych. Kim jest Victor? Czego chce ode mnie? 

-Kim jest Victor?- Zapytałam pewnie. Izabele skierowała wzrok w ziemię. 

-Victor jest potężnym czarownikiem, który zabiera wszystko to co chce i kiedy chce. Twój tata posiadał bardzo potężną moc, silniejszą od każdego Anioła niższej rangi. Czarownik chciał cię zabić, a przy tym dostać nienaruszoną moc. Twoi rodzice nie pozwolili mu na to i dokonali wymiany. Zamiast ciebie, zabił twojego ojca, przy tym odbierając mu moc i skrzydła. Dwa tygodnie po śmierci twojego ojca Victor znowu chciał cię dopaść, dlatego wyjechałyście i trafiłyście znowu tutaj, do Londynu. Twoja mama zaraz po waszym przyjeździe pojawiła się u nas i poprosiła o ochronę ciebie. Zgodziliśmy się.Pilnował cię mój, a także twojego ojca bardzo dobry przyaciel, ale dwa lata później musiał zrezygnować. Jego miejsce zajął inny Anioł i nadal nim jest. Po roku chronienia ciebie został twoim Aniołem Stróżem, a przy tym obiecał że zawsze będzie cię chronić, opiekować się tobą i nigdy nie wyrzeknie się tej posady- Opowiadał Johnatan. Nerwowo przeczesałam włosy. Głośno wypuśicłam powietrze. Czułam jak po moich policzkach spływają pojedyńcze łzy. Co z moją matką? Czy wie że tu jestem? Kto mnie pilnuje? 

-Co z mamą?- Zapytałam ponownie przeczesując włosy. Miałam ogromny mętlik w głowie.

-Twoja mama wie że tu jesteś. Przyjedzie tutaj zaraz po powrocie z delegacji. Czyli w piątek, o ile się nie mylę- Kobieta uśmiechnęła się-Tak, będzie tu w piątek. Do tego czasu będziesz u nas. Pod żadnym pozorem nie opuszczaj Instytutu. Ciuchy będą w twoim pokoju- Nakazała. Po moim ciele przebiegły nieprzyjemne ciarki.

-Pójdę już- Odezwałam się cicho i wyszłam z kuchni. Nie poszłam do pokoju. Pobiegłam do wielkiego okna na końcu korytarza. Było z niego widać ceglany mur obrośnięty w niektórych miejscach bluszczem. Za nim była gęsta mgła, która ograniczała widoczność do 0. Przed murem była żwirowa ścieżka, marmurowa ławka i ogromna Sosna. Podeszłam do ściany i zsunęłam się po niej. Usiadłam z podkulonymi nogami, a głowę ukryłam w kolanach. Płakałam cicho. Boże.... co ja tu robię? 

-Wszystko w pożądku?- Usłyszałam znajomy łagodny głos chłopaka. Podniosłam głowę. Stał na przeciwko mnie. Nie miałam na ochoty na rozmowę z nikim. A tym bardziej z nim. 

-A czy widać jak by było wszystko okej?- Odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Super....  

 -***-
Kto jest Aniołem Stróżem Nory? 
Czy Nora zaakceptuje fakt że jest Aniołem? 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz